poniedziałek, 26 listopada 2012

I to nie jest żaden weltschmerz, nie jestem młodą, piękną duszą - ja po prostu jestem pierdolnięty, Chory Psychicznie.

Za falą dachów widzę kobietę dojrzałą, już pomarszczoną, biedną, zawsze nad czymś schyloną, która nie wychodzi nigdy. Z twarzy, ubrania, gestu, z niczego niemal odtworzyłem jej historię czy raczej legendę, i czasem opowiadam ją sobie, płacząc. 
Gdyby to był biedny, stary mężczyzna, odtworzyłbym jego legendę równie łatwo. I kładę się do łóżka dumny, że żyłem i cierpiałem w kimś innym. 
Powiecie może: "Czy jesteś pewien, że to legenda prawdziwa?". Cóż mnie obchodzi, jaka jest rzeczywistość poza mną, skoro pomogła mi żyć, czuć, że jestem i kim jestem? 
fragment Okien Baudelaire'a


HOW MANY TIMES HAVE YOU THOUGHT ABOUT KILLING YOURSELF? 
Once. The thought never left my mind. 

Dwa regały książek, cztery tomy własnego autorstwa. Laptop z wiecznie otwartym plikiem Worda na pierwszym planie. Angielski, holenderski, norweski, rosyjski, francuski: wszystkie zarówno w mowie jak i w piśmie biegle władane, dziesięć doskonałych tłumaczeń, setki proponowanych kontraktów. Lubi ssać, nienawidzi kłopotliwej guli w przełyku, nigdy nie powie do Ciebie po imieniu, nie interesuje go Twoje zdanie, choć Twojemu punktowi widzenia chętnie przyjrzy się z bliska. Lubi eksperymentować, choć ostatnio nawet nie ma ochoty. Twoją wargę przygryza do krwi, swojej nigdy. Zmusza się do cięcia rąk, pali trzy paczki czerwonych Malrboro na tydzień, choć wcale nie musi, czasami wciągnie ścieżkę kokainy. Infantylnie dumny posiadacz czterech prób samobójczych na kącie, analogicznie po każdej z nich siedział u czubków. Nienawidzi muzyki, jedyna która sporadycznie do niego przemawia to ta alternatywna. Ma trzymiesięcznego kociaka i choć jęczy i narzeka nań non stop, de facto na ten moment nie wyobraża sobie bez niego życia. Biała bielizna u mężczyzn go drażni. Idąc ulicą nagminnie przegląda się w wystawach sklepowych. Uwielbia zapach męskiego potu i niedopałków papierosów. Czasem stoi bez celu w deszczu, nigdy nie miał kataru, wypróżnia się regularnie, połyka. Uzależniony od okularów wszelkiej maści, bez nich czuje się nagi. Zakochał się tylko raz i chociaż chciałby to powtórzyć - nie potrafi. Jest uczulony na rodzynki, a słodzona kawa wywołuje u niego torsje. Nigdy nie kochał się z kobietą, choć żeńskie talie są dla niego ostoją piękna. Pisuje powieści i nowele dla osób o wygórowanym wyczuciu smaku lub - jak sam twierdzi - wprost odwrotnie. Lubi być dotykany na karku, liczy każdy dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa, a kiedy dochodzi, drży mu dolna warga. Uwielbia grube swetry i materiały w groszki, latem jest wrogiem publicznym numer jeden. Choć stać go na pałac z ogrodem, wciąż mieszka w przykurczonej, zagraconej kawalerce. Żaden facet nie wytrzymał z nim dłużej niż Harry Potter. Zawsze śpi na brzuchu, choć ostatnimi czasy cierpi na bezsenność, matkę odwiedza tylko w jej imieniny, ojca widział dwa razy od jego śmierci. Nie jada czerwonego mięsa, brukselek i owoców morza. Środkowym palcem miesza kawę z mlekiem i odpowiada na zażalenia innych. 

Adam Lester, 29 lat i tyleż samo grzechów ciężkich na... sumieniu? 
Pisarz. 
Tłumacz. 
Zodiakalny chuj.

6 komentarzy:

  1. [Hm, więc wąteczek, nie? Tak sobie myślę, że mogą się znać i to nawet bardzo dobrze.]

    OdpowiedzUsuń
  2. {Hej ;) Masz może jakieś pomysły?}

    OdpowiedzUsuń
  3. {Genialne pomysły. To ja zaraz zacznę, w sensie, w najbliższym czasie, jak się ogarnę ;)}

    OdpowiedzUsuń
  4. [Ze szpitala psychiatrycznego może. Będzie ciekawiej - Leo odwiedzał kiedyś matkę, a zbzikowana matula nie wiedzieć czemu, uczepiła się Adasia i często z im przebywała. Co myślisz?
    Dzięki ;) Będę o tym pamiętać.]

    OdpowiedzUsuń
  5. Od prawie dwóch lat działała w szpitalu jako stażystka. Spotykała wielu ludzi, dostawała pierwsze rany do samodzielnego zszycia, uczyła się jak cewnikować, asystowała, towarzyszyła, obserwowała. Emma Grant miała talent, miała moc, która czyniła z niej wspaniałego lekarza, a co za tym idzie - człowieka bez wolnego czasu. A nawet jeśli, znajdowała go w szczątkowych formach.
    Wolny wieczór zmotywował ją do tego, aby wyruszyć na miasto. Rzecz jasna, jeszcze przed wyjściem z mieszkania obrała sobie cel, konkretne miejsce, które uwielbiała odwiedzać. Przerzuciwszy przez ramię torbę, w której dźwigała trzy ciężkie książki, ruszyła przed siebie. Do biblioteki.
    Miejska czytelnia była miejscem chętnie odwiedzanym przez Emmę. Co prawda, dziewczę głównie wypożyczało tam książki i uciekało do swojego gniazdka, chowając się pod kocem z kubkiem gorącej czekolady z cynamonem lub bitą śmietaną.
    Pchnęła ciężkie drzwi i poprawiła włosy, które wiatr zdążył zmolestować. Oddała książki, aby pozbyć się zbędnego balastu, a ściągając ciepłą kurtkę, rozpoczęła spacer między wysokimi regałami, czując się tutaj naprawdę jak w niebie.
    Uśmiech nie schodził z jej ust, a ona nawet sobie nuciła coś pod nosem, co rusz zatrzymując się przy półce i oglądającą interesującą ją książkę.

    OdpowiedzUsuń
  6. [Nazywa się Stacy i rozwiedli się trzy lata temu - z wrodzonej, skurwielowatej wredności Cohen nazywa ją jednak częściej po prostu Wiedźmą. Co do pomysłu, jest świetny, tyle że szatany to bliźniaki, ale to nie stanowi problemu :D Zacznę sobie, co by nie przedłużać.]

    Podobno Leo był dziecinny do kwadratu i tak twierdziła większa część populacji, która w ogóle miała z tym osobnikiem coś do czynienia, ale gdy dochodziło do czegoś takiego jak kupno prezentu dwóm diabelskim czterolatkom, będących na dodatek jego synami, Cohen miał poważny problem. Dlatego w takich wypadkach dobrze było mieć przyjaciela, który na takich sprawach się znał.
    Leo święcie wierzył w niebywały homoseksualny instynkt Lestera, więc postanowił wrobić go w kupno prezentu, oszczędzając sobie tym samym roboty i co ważniejsze - spotkać się z dobrym kumplem, którego już dawno nie widział. Było związane to z tym, że Cohen był kompletnie niezorganizowanym człowiekiem, ba, zdarzyło mu się nawet raz zapomnieć, że był z kimś umówiony. Dzisiaj jednak sprawa była praktycznie najwyżej wagi, więc punktualnie, nawet i parę minut przed czasem pojawił się w kawiarni będącej najczęstszym punktem spotkań z Adamem.
    Zamówił mocną kawę i cierpliwie czekał, zerkając od czasu do czasu na zegarek.

    OdpowiedzUsuń